Z dużej chmury mały deszcz. Pogoń – Legia 0:0

Mecz zapowiadany jako hit kolejki rozczarował. Przez 90 minut nie zobaczyliśmy żadnej składnej akcji, kąśliwego strzału czy maksymalnego zaangażowania. Dzięki korzystnym rezultatom z innych spotkań Pogoń utrzymała czwarte miejsce w tabeli.

W pierwszej akcji meczu bliski fantastycznego otwarcia wyniku był Łukasz Zwoliński, który pociągnął akcję prawą stroną boiska i zamiast zdecydować się na strzał, szukał podaniem któregoś ze swoich kolegów. Później inicjatywę przejęli goście, którzy przy wsparciu ponad ośmiuset kibiców walczyli o jak największą przewagę przed rundą finałową. W 16. Minucie dobrą okazję zmarnował Aleksandar Prijović. Po jego strzale piłka minimalnie minęła słupek bramki, w której stał Dawid Kudła. Około dwudziestej minuty po dwóch faulach Jakuba Rzeźniczaka Pogoń miała dwa rzuty wolne w okolicach pola karnego, jednak żadna z tych sytuacji nie zakończyła się celnym trafieniem. Później gra się trochę uspokoiła, aż do 33. minuty, kiedy Legioniści domagali się rzutu karnego za faul na Guilherme. Sędzia Lasyk pozostał nieugięty i kazał kontynuować grę. Do końca pierwszej odsłony spotkania nie zobaczyliśmy żadnej bramki. Zamiast tego byliśmy świadkami bardzo brzydkiej, czasem brutalnej gry, która nie mogła się podobać.

Zmiana stron nie zmieniła poziomu „widowiska”. Obie drużyny nie potrafiły pokazać ładnej gry. Siedem minut po wznowieniu gry żółty kartonik, za symulowanie faulu w polu karnym zobaczył Adam Gyursco. Po dziesięciu minutach na boisku pojawił się Wladimer Dvalishvili, który zmienił mało widocznego i produktywnego Marcina Listkowskiego. Gruzin również nie odmienił losów spotkania. Jedna i druga drużyna prowadziła grę w środku pola i ograniczała się do prób kontrataków i długich piłek posyłanych w kierunku uciekających napastników. Na zakończenie rundy zasadniczej zobaczyliśmy najsłabszy mecz w sezonie zarówno Pogoni, jak i warszawskiej Legii.

tekst: Oam
foto: Mateusz Szklarski


Reklama