Plan wykonany. Pogoń Baltica – Olimpia Beskid Nowy Sącz 31:24

Innego scenariusza niż pewne i wysokie zwycięstwo w meczu z Olimpią Beskid Nowy Sącz nikt w Szczecinie nie przewidywał. Pogoń Baltica to jeden z faworytów do wygrania tegorocznych rozgrywek PGNiG Superligi, który nie ma w zwyczaju przegrywać z niżej notowanymi rywalkami.

Początek spotkania Pogoni Baltica z Olimpią Beskid Nowy Sącz był dość wyrównany i gra była prowadzona bramka za bramkę. Nieoczekiwanie w siódmej minucie goście z małopolski wyszły na dwubramkowe prowadzenie (2:4). Duża w tym wina samych szczecinianek, które w prostych, wydawałoby się, sytuacjach popełniały błędy. W dziesiątej minucie dwie minuty kary zarobiła Joanna Gadzina i w tym momencie trener Adrian Struzik postanowił wypróbować wariant gry z wycofaną bramkarką. Na pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu szczecinianki wyszły po upływie piętnastu minut (7:5). Od tego momentu Granatowo-bordowe wyraźnie się rozkręcały. Prym wiodła Monika Koprowska, która w pierwszym kwadransie zanotowała cztery trafienia, w tym jedno z rzutu karnego. Przy prowadzeniu 10:6 sztab trenerski pozwolił dał szansę zmienniczkom, które skrupulatnie utrzymywały i powiększały prowadzenie Pogoni. Na przerwę szczecinianki schodziły z sześcioma bramkami przewagi (17:11).

Druga połowa rozpoczęła się od powiększenia przewagi Pogoni (20:12). Dobrze radziła sobie zarówno w obronie, jak i ataku Moniky Bancilon. Natomiast w szczecińskiej bramce świetną zmianę dała Martya Wierzbicka, która w pierwszych ośmiu minutach nie obroniła tylko jednego rzutu przeciwniczek i często uruchamiała szybkie kontrataki. Na dwadzieścia minut przed końcem meczu przewaga gospodyń wynosiła już dziesięć trafień i nic nie było w stanie odebrać im tego zwycięstwa. Choć Małopolanki miały serię pięciu bramek z rzędu nikt ani przez moment nie pomyślał o tym, że ten mecz może skończyć się nie pomyśli szczecinianek. Nie wiadomo dlaczego, ale w końcówce w grze podopiecznych trenera Struzika było widać dużo nerwowości. Gubiły się w rozegraniu i często myliły się w decydujących momentach w ataku. Głównie dzięki temu Olimpia zbliżyła się na pięć minut przed końcem na pięć bramek (27:22). Na szczęście przewaga była na tyle duża, że Pogoń Baltica mogła cieszyć się z kolejnych dwóch punktów (31:24).

tekst: Oam
foto: Tamara Medyńska

 


Reklama