Klątwa prysła. Pogoń – Lech 1:0!

Portowcy zdołali odnieść pierwsze zwycięstwo w grupie mistrzowskiej. Odblokował się również Łukasz Zwoliński. Jest to dopiero drugie zwycięstwo szczecinian w tym roku, ale wygrana nad Lechem zawsze smakuje wszystkim w Szczecinie wyjątkowo słodko.

Powoli staje się zwyczajem, że jak gra Pogoń, to zaczyna padać rzęsisty deszcz. Nie odstraszyło to najwytrwalszych kibiców, którzy w dużej liczbie stawili się w sobotni wieczór na stadionie przy ulicy Twardowskiego. Trener Czesław Michniewicz musiał poradzić sobie z zestawieniem wyjściowej jedenastki bez kontuzjowanego Jarosława Fojuta i Adama Gyursco, który narzeka na uraz pachwiny. Szkoleniowiec postanowił dać szansę gry Mateuszowi Lewandowskiemu oraz zdecydował się na zagranie z dwójką napastników z przodu.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Portowców. Prawą stroną boiska akcję przeprowadził Frączczak, a w polu karnym dobrze ustawił się Dwaliszwili, ale Gruzin oddał bardzo niecelny strzał. Chwilę później Lech miał swoją okazję i do dziesiątej minuty zdążył trzy razy groźnie uderzyć na bramkę, której bronił Jakub Słowik. Trzeba jasno powiedzieć, że oprócz incydentalnych kontrataków Pogoni, to goście bardziej umiejętnie konstruowali swoje akcje ofensywne. Szczególnie dobrze prezentował się Maciej Gajos i Szymon Pawłowski. W 26. minucie meczu zagotowało się przed polem karnym gości. Rafał Murawski faulował i Tamas Kadar własnoręcznie chciał wymierzyć sprawiedliwość, za co sędzia ukarał go żółtym kartonikiem. Cztery minuty później piłka wpadła do bramki Kolejorza, ale Lado znajdował się na pozycji spalonej. Do przerwy na boisku nie wydarzyło się nic ciekawego.

Po wznowieniu gry Granatowo-bordowi wzięli się w garść i z pełnym animuszem atakowali bramkę, w której stał Jasmin Burić. Nadeszła 59 minuta i w końcu piłka wpadła do siatki. Rafał Murawski wykonywał rzut rożny z lewej strony boiska, piłka odbiła się od obrońcy, a kapitan Portowców znów posłał piłkę w pole karne. Tam najwyżej wyskoczył Łukasz Zwoliński i strzałem głową pokonał bramkarza gości. Było to siódme trafienie w sezonie, a pierwsze od 24 października zeszłego roku. Po tym trafieniu gra się uspokoiła, ale wiąż stroną dominującą była Pogoń. Goście ze wszystkich sił starali się odrobić straty, ale nie mogli znaleźć recepty na dobrze prezentującą się linię defensywną Pogoni. Po 93 minutach Granatowo-bordowi mogli świętować historyczne zwycięstwo w grupie mistrzowskiej.

tekst: Oam
foto: Mateusz Szklarski


Reklama