W grudniu Wilki nie przegrywają. King Szczecin – MKS Dąbrowa Górnicza 82:79!
Szczecińscy koszykarze udanie zakończyli tegoroczne występy przed własną publicznością. Po pełnym emocji spotkaniu pokonali w Azoty Arenie jedną z rewelacji tegorocznych rozgrywek i dzięki temu zadomowili się w górnej połowie tabeli.
Przed niedzielnym meczem trener Marek Łukomski zapowiadał podtrzymanie serii grudniowych zwycięstw i od pierwszej minuty było widać było, że nie były to czcze słowa. Jego zawodnicy rozpoczęli spotkanie z wyżej notowanym rywalem z Dąbrowy Górniczej od dobrej i agresywnej gry w defensywie. W ataku od początku formą imponował Tylor Brown oraz Marcin Dutkiewicz, który w pierwszej ćwiartce dwukrotnie trafił za trzy oczka. W drużynie z Zagłębia Dąbrowskiego trudno było wskazać zdecydowanego lidera. Dobrze prezentował się Wołoszyn, ale to w początkowych fragmentach meczu nie miało większego znaczenia na przebieg rezultatu. W ostatniej minucie formą strzelecką błysnął Kuba Garbacz, który w przeciągu niespełna trzydziestu sekund dwa razy trafił zza łuku. Dzięki temu Wilki wyszły na pięciopunktowe prowadzenie (20:15).
Drugą ćwiartkę otworzył debiutujący w Szczecinie Robert Skibniewski. Później mecz się wyrównał, ale wciąż utrzymywała się przewaga gospodarzy. Dobre wejście z ławki zaliczył Paweł Kikowski, rzucając w krótkim odstępie czasu sześć oczek. Następną akcję trójką zakończył Marcin Dutkiewicz i przewaga szczecinian wzrosła do trzynastu punktów (32:19). Najbardziej w grze King Szczecin rzucała się żelazna defensywa, przez którą goście często popełniali straty i faule ofensywne. Niestety pod koniec pierwszej połowy w poczynania Wilków wkradło się trochę nerwowości i goście zdołali część strat (40:34).
Zmiana stron korzystnie wpłynęła na grę gości. Dwukrotnie przypomniał się szczecińskiej publiczności Witalij Kowalenko, kończąc szybkie akcje efektownymi dunkami. Ze strony szczecinian wyróżnił się Paweł Kikowski, kończąc atak pozycyjny celną trójką. Było to jednak za mało, by podwyższyć prowadzenie. Na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty MKS-owi udało się doprowadzić do remisu po 53. W końcówce rzuty osobiste trafił Łukasiak i na ostatnią przerwę Wilki schodziły z jednym punktem przewagi 55:54.
Dąbrowa dopięła swego i chwilę po wzowieniu gry Byron Wesley wyprowadził swoją drużynę na drugie w tym spotkaniu prowadzenie. Chwilę później dorzucił kolejne pięć oczek i po trzech minutach MKS miał już sześć punktów przewagi. Na szczęście zimną krew zachował Kiko i po jego akcji 2+1 udało się złapać kontakt. Wszystko wskazywało na kolejną nerwową końcówkę w wykonaniu Wilków, ponieważ wciąż musieli gonić wynik i dopiero niezawodny Kikowski na cztery minuty przed końcem oddał celny rzut za trzy. W dodatku był faulowany, więc dołożył jeszcze jeden cenny punkt. Jednak żadna z drużyn nie była w stanie wyjść na zdecydowane prowadzenie i szala zwycięstwa co rusz przechylała się na stronę każdej drużyny. Ole od czego jest Paweł Kikowski, który oddając w trudnych sytuacjach celne trójki trzymał szczecinianom wynik. Później swój kunszt pokazał Brown, rzucając najpierw trzy punkty, a w następnej akcji popisując się świetnym blokiem. Dąbrowa walczyła do końca, ale podopieczni trenera Anzulovicia musieli pogodzić się z czwartą w tym roku porażką.
tekst: Oskar Masternak
foto: Mateusz Szklarski