Gorzki koniec roku dla szczecińskich futsalistów. Pogoń’04 – Piast Gliwice 0:2
Mnóstwo sytuacji podbramkowych, świetne rajdy i dziesiątki oddanych strzałów nie pomogły Portowcom w wygraniu ostatniego w tym roku spotkania. Piast bezlitośnie wykorzystał swoje atuty i umocnił się na trzecim miejscu w tabeli Ekstraklasy Futsalu.
Mecz Pogoni’04 Szczecin i Piasta Gliwice kończył zmagania futsalistów w tym roku. Stawką spotkania było trzecie miejsce na koniec pierwszej rundy rozgrywek. Pojedynek lepiej rozpoczęli Granatowo-bordowi. W ciągu pierwszych trzech minut Artur Jurczak trzykrotnie próbował pokonać bramkarza gości. Blisko objęcia prowadzenia był Adam Jonczyk, który dobijając strzał Kubika z bliskiej odległości trafił w słupek. Goście ze Śląska szukali swojego szczęścia w szybkich kontratakach. Jednak za każdym razem na posterunku był Kamil Lasik. Niestety szczeciński golkiper musiał skapitulować w dziewiątej minucie. Sytuację „z niczego” wykorzystał Łukasz Szczurek uderzając w długi róg bramki. Stracona bramka nie spowodowała większej zmiany w obrazie gry. Pogoń’04 wciąż z mozołem konstruowała swoje ataki. Jednak za każdym razem brakowało im celnego wykończenia. Goście natomiast imponowali szybkością i głównie w tym elemencie przewyższali szczecinian. Portowcy dopiero na pięć minut przed końcem pierwszej połowy podkręcili tempo, co poskutkowało dobrymi okazjami Jakubika, Jurczaka i Geperta. Najbardziej dogodną sytuację do wyrównania zmarnował w 19. minucie Jonczyk. Po ładnej akcji całego zespołu znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale znów zabrakło celnego strzału.
Po zmianie stron zaczęli przeważać gliwiczanie, którzy raz po raz szukali okazji do podwyższenia prowadzenia. Po upływie kilku minut obudzili się podopieczni Łukasza Żebrowskiego i rozpoczęli bardzo dobry okres gry. Parokrotnie szczecinianie popisali się koronkowymi akcjami, które zmusiły defensywę Piasta do wzniesienia się na szczyt swoich umiejętności. Na dziesięć minut przed końcem meczu gości od straty bramki uratowała poprzeczka, w którą trafiła futbolówka po uderzeniu Michała Kubika. Z każdą upływającą minutą rosła przewaga Pogoni. Co chwilę piłka była posyłana w kierunku bramki bronionej przez Michała Widucha, ale wciąż brakowało udokumentowania przewagi w postaci strzelonej bramki. Piłka jak zaczarowana nie chciała trafić do siatki. Na cztery minuty przed końcem Granatowo-bordowi grali z wycofanym bramkarzem. Niestety wykorzystali to goście, na półtorej minuty przed końcem do pustej bramki trafił Taras Tarasovich. Było to przypieczętowanie wygranej.