Łukasz Cymański: zostawiliśmy serce na boisku

Zawodnicy Pogoni’04 Szczecin po raz drugi w tym roku oddali punkty przeciwnikom na własnym parkiecie w ostatnich sekundach meczu. O przyczyny niepowodzeń zapytaliśmy Łukasza Cymańskiego.

Drugi raz z rzędu goście strzelają wam bramkę w ostatnich sekundach spotkania. Czy to wynik waszej gościnności?

– Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Zostawiliśmy serce na boisku i wydawało się, że mamy praktycznie te trzy punkty w kieszeni. Nie wiem co zawiniło. Może odrobina nieuwagi, a może brak szczęścia. Jeden strzał i niestety odmieniły się losy tego spotkania.

Spotkanie z AZS-em miało dziwny przebieg. Przez pierwszą połowę to goście narzucili wam swoje warunki gry. Dlaczego nie mogliście od pierwszego gwizdka podporządkować sobie wydarzeń na parkiecie?

– Zaskoczyło nas wysokie ustawienie zespołu z Katowic. Jednak byliśmy pewni, że nie wytrzymają takiego tempa przez całe spotkanie. Druga część meczu musiała do nas należeć i tak to wyglądało. Na prawdę szkoda nam straconych punktów.

Kibiców zaczyna również martwić wasz brak skuteczności. Stwarzacie sytuacje i w kluczowych momentach piłka ląduje w rękach bramkarzy lub odbija się od poprzeczki czy słupka. Skąd taki problem z celnością uderzeń?

– Nie da się ukryć, że jest to naszą bolączką praktycznie od początku tej rundy. Dochodzimy do klarownych okazji i w decydującym momencie czegoś nam brakuje. Chyba brakuje nam szczęścia. Obijamy całą bramkę dookoła i tylko piłka nie chce wpaść do siatki.

Przed Pogonią teraz dwa trudne spotkania z Chorzowem i Bielsko-Białą. Czy w kontekście pojedynków z silnymi rywalami nie szkoda tobie tych straconych dziś punktów?

– Rywale zagrali pod nas i po tej kolejce mogliśmy być na trzecim miejscu w tabeli. Dałoby to nam więcej spokoju i zbliżylibyśmy się do czołówki. Podobna sytuacja była w meczu z Pniewami, gdzie w końcówce również otrzymaliśmy cios, który zabrał nam dwa cenne punkty.

Tekst: Oskar Masternak
Foto: Mateusz Szklarski

Reklama