Bezbarwny remis Pogoni w meczu z Górnikiem Łęczna (1:1)

Patrząc na pomeczowe statystyki wyraźnie widać, która drużyna dominowała w sobotnim spotkaniu. Jednak w liczbie straconych bramek był remis, z którego bardziej mogą cieszyć się goście. Ozdobą spotkania była piękna bramka Rafała Murawskiego.

Trener Kazimierz Moskal nie przestaje zaskakiwać, co również miało miejsce w meczu z Górnikiem Łęczna. W podstawowej jedenastce znalazło się miejsce dla Cornela Rapy oraz Adriana Hengera. Dodatkowo szkoleniowiec postanowił nie wystawiać żadnego napastnika, a ofensywnie wysuniętym zawodnikiem był Adam Frączczak.

Początkowe fragmenty spotkania nie były zbyt fascynujące. Obie jedenastki próbowały swoich sił, choć częściej przy piłce byli Granatowo-bordowi i to właśnie szczecinianie mieli pierwszą dogodną sytuację do zdobycia bramki. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego najwyżej wyskoczył Fojut i uderzył w okienko i tylko rozpaczliwa interwencja Prusaka uratowała gości od straty bramki. Górnik odpowiedział na to jedynie zaostrzeniem swojej gry i co chwilę przerywali grę Portowców faulami. Z upływem czasu coraz wyraźniej zarysowywała się przewaga Pogoni. Jednak w decydujących momentach brakowało szczecińskim zawodnikom brakowało dokładności i precyzji. Dobrze ze swoich zadań wywiązywał się Frączczak, który stwarzał sobie sytuacje podbramkowe, zazwyczaj kończąc je celnym strzałem. Niestety takich momentów w pierwszej połowie było jak na lekarstwo. Goście obudzili się w ostatniej minucie przed przerwą i wykorzystując zamieszanie w polu karnym gola do szatni zdobył Bartosz Śpiączka.

Zmiana stron podziałała mobilizująco na podopiecznych trenera Moskala. Już po czterech minutach na listę strzelców wpisał się Rafał Murawski. Kapitan Portowców strzelił nie do obrony zza pola karnego i Sergiusz Prusak musiał wyciągać piłkę z siatki. Gospodarze chcieli pójść za ciosem i wciąż byli stroną przeważającą w sobotnim spotkaniu. Łęczna natomiast szukała swego szczęścia w kontratakach i w ten sposób dwukrotnie była bliska strzelenia gola. W obu sytuacjach uderzał Śpiączka, a Adrian Henger źle interweniował, co mogło skutkować utratą bramki. Najlepszą okazję do objęcia prowadzenia zmarnował w 78. minucie Adam Gyurcso. Węgier znalazł się w sytuacji sam na sam, minął bramkarza i uderzył w długi róg. Na nieszczęście piłka minimalnie minęła słupek bramki gości. Do końcowego gwizdka obraz gry nie zmienił się i spotkanie zakończyło się remisem jeden do jednego.

Tekst: oam

Foto: Mateusz Szklarski


Reklama