Dwie poprzeczki, trzy słupki i porażka. Pogoń’04 – FC Toruń 1:2

Wicemistrzowie Polski nie potrafili wykorzystać wielu dogodnych sytuacji i na własnym parkiecie musieli uznać wyższość zespołu FC Toruń. Przez całe spotkanie przeważali Portowcy, zdobyli kontaktową bramkę, ale na wywalczenie choćby remisu zabrakło czasu.

Po inauguracyjnej wygranej podopiecznych Marka Żebrowskiego czekał pojedynek z FC Toruń. Goście z Kujaw źle weszli w sezon. Wysoka porażka z Rekordem Bielsko-Biała na pewno sprawiła, że chcieli z dobrej strony pokazać się spotkaniu z wicemistrzami Polski.

Strzał w poprzeczkę Marka Bugańskiego rozpoczął poniedziałkowe spotkanie. Goście niepozostali bierni i po dwóch minutach prowadzili już 1:0. Ładną wkrętką z ostrego konta popisał się Marcin Mikołajewicz. Chwilę później Adam Jonczyk znów trafił w poprzeczkę, a goście z Kujaw po szybkim kontrataku mogli podwyższyć swoje prowadzenie. Zdecydowanie w pierwszej połowie meczu Granatowo-bordowym brakowało skuteczności w wykańczaniu stwarzanych przez siebie sytuacji. Często brakowało ostatniego, celnego podania, które mógłby wykończyć jeden z szczecińskich strzelców. Niestety szybko stracona bramka wypaczyła obraz spotkania, bowiem goście również nie byli stroną przeważająca, a jedynie ograniczali się do defensywy i szybkich kontrataków.

Zmiana stron nie wpłynęła na obraz gry. Portowcom wciąż brakowało dokładności w kluczowych momentach i choć byli stroną przeważającą, to wciąż musieli odrobić jednobramkową stratę z pierwszych dwudziestu minut. Należy podkreślić dobrą formę Kamila Lasika, który w trudnych sytuacjach był mocnym punktem Granatowo-bordowych i swoimi interwencjami uchronił ich od straty bramki. Kolejna sytuacja pod bramką gości zakończyła się trafieniem w słupek. Tym razem na osiem minut przed końcem meczu minimalnie spudłował Mateusz Jakubiak. W jego ślady minutę później poszedł Mateusz Gepert. Na ostatnie minuty trener Żebrowski zdecydował się na ściągnięcie bramkarza. W jego miejsce na parkiecie pojawił się Michał Kubik. Na niewiele się to zdało, ponieważ piłka po uderzeniu Artura Jurczaka znów trafiła w słupek. Wycofanie bramkarza zemściło się na szczecińskiej drużynie stratą bramki. Strzałem zza połowy, do pustej bramki na kilkadziesiąt sekund przed końcowym gwizdkiem prowadzenie gości podwyższył Michał Wojciechowski. Na siedem sekund przed końcem sędzia podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Adam Jonczyk. Na więcej zabrakło niestety czasu.


Reklama